Był kolejny wyjazd do USA, do Nowego Jorku. Nie będę powtarzać opisów miejsc o których wcześniej pisałam, może trochę je rozszerzę, dodam nowe zdjęcia.
Ale dzisiaj nie o Nowym Jorku tylko o miejscu gdzie czas jakby zatrzymał się. To kraina Amiszów.
Amisze są chrześcijańską wspólnotą protestancką wywodzącą się ze Szwajcarii, konserwatywnym odłamem anabaptystów. Do Ameryki przybyli w XVIII wieku. Obecnie większe wspólnoty można spotkać głównie na rolniczych obszarach amerykańskich stanów Pensylwania, Ohio, Indiana, Iowa i Missouri oraz kilku innych. Także w kanadyjskiej prowincji Ontario. Szacuje się, że w Ameryce Północnej cała ich społeczność
liczy ok. 250 tysięcy wyznawców i rośnie. Przyczynia się do tego
bardzo tradycyjny model rodziny – siedmioro i więcej dzieci.
Najstarsza wspólnota amiszów żyje w hrabstwie Lancaster, w Pensylwanii, gdzie ich społeczność sięga 20 tysięcy. To miejsce miałam okazję odwiedzić.
Amisze żyją w odizolowanych wspólnotach, których życie zorganizowane jest według nakazów niepisanego zbioru zasad regulującego sprawy dnia codziennego: od techniki, jakiej można
używać, po kobiece fryzury i kolor materiałów na ubrania. Mężczyźni do
czasu ślubu golą zarost twarzy, a żonaci zapuszczają długie brody. Nie korzystają z elektryczności /dotyczy tylko najbardziej ortodoksyjnych zborów/, samochodów, telewizji, fotografii i innych nowoczesnych wynalazków. Generalnie z wszystkiego, co uzależnia ich od otaczającego świata, jest wyznacznikiem statusu, promuje próżność i rywalizację wśród społeczeństwa - jak np. samochód. Prąd zasilający lodówki czy oświetlenie czerpią z generatorów. Amiszom bardzo przypadły do gustu panele słoneczne. No bo energia płynie tu z nieba a nie jest dostarczana przez ludzi. Telefony czy komputery są zakazane chyba, że ich użycie wiąże się z nagłym przypadkiem czy prowadzonym biznesem. Praktycznie wszyscy zajmują się rolnictwem i rzemiosłami z nim związanymi.
Farma w Lancaster, która odwiedziłam, jest farmą pokazową, specjalnie dla potrzeb turystów. Jest tu dom mieszkalny, szkoła, kuźnia, także sklepik z wyrobami Amiszów. Jej wygląd specjalnie nie zaskakuje. W jakimś stopniu przypomina nasze wiejskie domostwa sprzed lat. Może tylko pokazane stroje są bardziej staroświeckie. W sumie stwierdziłam, że w takim domu mogłabym zamieszkać - może nie na stałe, ale np. podczas wakacji, uciekając od zgiełku miasta.
Na farmie Amiszów nie było. Można jedynie było ich spotkać podróżując po okolicznych, bocznych drogach.
duzo slyszałam o Amiszach, chętnie zobaczyłabym, jak zyją na własne oczy :)
OdpowiedzUsuńChociaż zwiedziłam tylko farmę pokazową to i tak było to ciekawe.
UsuńBardzo dużo słyszałam o amiszach i przyznaję, że chciałabym ich kiedyś zobaczyć. Nie wiedziałam jednak, że są specjalne farmy pokazowe. To trochę jak skanseny, ale i tak chciałabym odwiedzić takie miejsce.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Świetnie, że istnieją takie "farmy pokazowe", aby turyści mogli zobaczyć jak wygląda codzienność Amiszów nie przeszkadzając im jednocześnie.
OdpowiedzUsuńNie wiele wiem Amiszach czasem dobrze jest pomieszkać w społeczność jakiś czas i zbliska zobaczyć ich zwyczaje i podejścia do życia.
OdpowiedzUsuńŁadnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńDobry tekst! Ciekawy, dużo rzetel ych informacji. Czekamy na więcej. Z całego serca polecam MIST, znają się na rzeczy.
OdpowiedzUsuń