28 maja 2011

Dzień 1 - podróż

Podróż b. długa, trwająca dobę, w tym lot z Londynu do Los Angeles 11 godzin. Do LA lecimy Boeingiem 747-400, dwupokładowy  kolos, ale niezbyt komfortowy. Fotele węższe niż w samolocie, którym przylecieliśmy z Warszawy do Londynu. Przy tak długim locie nie jest to zbyt wygodne. No, ale na dalekich trasach trzeba "upchnąć" w samolocie jak najwięcej pasażerów /ponad 400/. Lecimy nad Islandią, Grenlandią, płn.-zach. Kanadą i zachodnią częścią USA.


 
Dzięki zmianie stref czasowych, podróż "skróciła" się o 9 godzin, w LA jesteśmy tego samego dnia.   

Jedziemy hotelowym busem na miejsce zakwaterowania i staramy się wypocząć przed kolejnym dniem. Jutro zaczynamy naszą wędrówkę - przed nami 4 stany /Kalifornia, Newada, Utah, Arizona/ i kilka tysięcy kilometrów.

Ale sen, jak na złość, nie nadchodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz