28 czerwca 2011

Dzień 16 - Yoshua Tree


Nasza wycieczka zmierza ku końcowi, dzisiaj ostatni z parków - Park Narodowy Drzew Jozuego.












W drodze z El Cento do parku przejeżdżamy obok olbrzymiego jeziora - Salton Sea. Jezioro Salton leży 70 m poniżej poziomu morza. To druga, po Badwater, depresja w Stanach. Wskutek rabunkowej działalności człowieka - stąd czerpana jest woda do nawadniania ponad setki okolicznych pól golfowych, a do jeziora odprowadzane są wody zanieczyszczone nawozami - wody w jeziorze ubywa, a ilość zanieczyszczeń, w tym soli, stale wzrasta. Kiedyś były tu piękne ośrodki wypoczynkowe, dzisiaj na brzegu leżą śnięte ryby i ich szkielety, woda w jeziorze cuchnie, a w okolicy pozostali jedynie nieliczni mieszkańcy.

Nie zatrzymujemy się tutaj zbyt długo, bo widok jest przygnębiający.


Park Narodowy Drzew Jozuego został ustanowiony jako pomnik narodowy w 1936 r., a w 1994 podniesiony do rangi parku narodowego.
Drzewo Jozuego – symbol Pustyni Mojave, jest wielką juką. Mormonom wędrującym z Kalifornii do Utah jego wyciągnięte konary przypominały ramiona rozpostarte w powitalnym geście, zapraszające do ziemi obiecanej. Nazwali go drzewem Jozuego, który wieńcząc dzieło Mojżesza, doprowadził Izraelitów do ziemi Kanaan.
Park  obejmuje nie tylko las drzew Jozuego. W zależności od wysokości n.p.m. można to spotkać różne obszary, pustynie, skupiska kaktusów, lasy drzew Jozuego, oazy skupiające bujne życie roślinne i zwierzęce. Ponad 90% powierzchni  parku sklasyfikowano jako obszary dzikie, ale do kilku najpiękniejszych zakątków wiodą drogi utwardzone.


Jedziemy taką wyasfaltowaną drogą i zatrzymujemy się przy różnych okazach przyrody, tylko drzew Jozuego nie widać.


Na początek Cottonwood Spring. Kiedyś to była oaza bogata w wodę. Indianie przebywali tutaj od wieków, a inni pustynni wędrowcy znajdowali w Cottonwood Spring miejsce odpoczynku. Woda była także niezbędna w kopalniach rud żelaza, które wydobywano w okolicy. Do dziś zachowały się szczątki kamiennego młyna wykorzystywanego przy rozdrabnianiu rudy. Dzisiaj dominuje tutaj piasek pokryty kępami niskiej roślinności ale także rosną  olbrzymie palmy o wachlarzowatych liściach. Palmy w tej okolicy pojawiły się na początku XX w., ich nasiona prawdopodobnie zostały przyniesione przez ptaki. Suche, wiszące liście palm sprawiają, że drzewa wyglądają jakby miały olbrzymie brody.


 

Spotykamy dziwne, suche krzaki z niewielkimi, drobnymi kwiatami na końcach ich pędów. To kaktusy Ocotillo. Za każdym razem kiedy spadnie deszcz, na łodygach wyrastają drobne, kłujące listki, a na końcach pojawiają się rożowawe kwiatki.


 








Dojeżdżamy do plantacji kaktusów Cholla . Upał daje się we znaki, to pustynny teren. Cholla to krzewiaste, rozgałęzione kaktusy, czasami osiągające wysokość 4 metrów. Ich liście zostały zredukowane do kolców wyrastających z malutkich guzków na gałęziach. Młode gałęzie pokryte są 2-3 cm kolcami w kolorze żółtym, które z wiekiem ciemnieją i robią się szare. Kolce tworzą gęstą warstwę, trzeba uważać aby nie wbiły się w ciało bo trudno je usunąć. Mają małe, żółte lub różowe kwiaty. Kaktusy te zajmują duże obszary tworząc całe lasy.


W poszukiwaniu drzew Jozuego natykamy się na skupiska naturalnych form skalnych, które nieźle komponują się z otaczającą je roślinnością. Procesy geologiczne ukształtowały głazy o przedziwnych kształtach, jest nawet niewielki łuk skalny. Proces erozji jest zjawiskiem ciągłym i nieustannie postępującym tak, że należy uznać, że są to formy tylko przejściowe.
Wreszcie pojawiają się drzewa Jozuego. Rosną pojedynczo jak i w dużych skupiskach. To juka krótkolistna. Rośliny te dorastają do 12 m wysokości i 3,5 m w obwodzie. Drzewa Jozuego nie są prawdziwym "drzewem", nie posiadają specyficznych da każdego drzewa pierścieni wzrostu. Podobno żyją do ok. 900 lat.
 

Nie są specjalnie piękne. Ich łodygi z kolczastymi liśćmi są powyginane w różne strony, nadając drzewom przeróżne kształty.






Po opuszczeniu parku Drzew Jozuego jedziemy w góry Little San Bernardino. Z punktu widokowego podziwiamy rozległą panoramę doliny Coachella Valley.


Kierujemy się do Palm Springs, na nocleg. Po drodze mijamy największe na świecie skupisko wiatraków. Jest ich tu ok. 20 tysięcy. To elektrownia wiatrowa wykorzystująca wiejące tutaj silne wiatry i stanowiąca alternatywne źródło energii.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz